Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury

Nie jestem robotem

Na jednej z pilatesowych stron przeczytałam taki imperatyw: „Powtórz za mną: Nie jestem robotem, czasem potrzebuję…” Coś mi się od razu nie zgadzało: skoro mam powtarzać, to jestem robotem, czy nie? Niespecjalnie też lubię, kiedy ktoś mi mówi, co mam robić, ale byłam zaciekawiona dalszą treścią. Skłoniła mnie do przemyśleń, którymi się podzielę.

Potrzebuję:

◊ być nieumalowana

Nigdy nie przyszło mi do głowy myśleć o braku makijażu jako potrzebie. Sądząc jednak po licznych zdjęciach na Instagramie z chełpliwym hasztagiem #nomakeup, coś musi być na rzeczy.

◊ położyć się na łóżku i nic nie robić

To akurat przemówiło mi do wyobraźni. Kiedy moje potomstwo po raz pierwszy pojechało samodzielnie na wakacje, główną atrakcję podczas ich nieobecności stanowiło właśnie leżenie. Rozłożyłam łóżko (i nie składałam go przez dwa tygodnie) i… leżałam. Na wznak, na brzuchu, boku, w poprzek, ciesząc się bezruchem i ciszą. Nie lada frajdą był  też sposób dotarcia na kanapę: przewracanie się, zwalanie, opadanie, skok, sus, lot, wślizg, szczupak, styl klasyczny (dystyngowany).

Dziś mogę przyjmować pozycję horyzontalną, kiedy mi się podoba, gdzie mi się podoba, w tym na pozostawionym mi w spadku łóżku piętrowym. Dziwne to uczucie: historia bowiem zatoczyła koło i znowu urzęduję w swoim panieńskim pokoju, choć zdecydowanie nie jako panienka. Towarzyszy temu świadomość, że coś się bezpowrotnie skończyło, ale też coś się zaczęło. Zadanie wykonałam, mogę po prostu odpocząć. Takie refleksje to efekt wieczornych kontemplacji, podczas których przyglądam się szczebelkom górnego łóżka.

◊ wyjechać na dzień, nie mówiąc gdzie

No, to wydało mi się jakieś nieroztropne. Teraz, owszem, mogłabym przedsięwziąć taką samotną, tajemniczą eskapadę, ale i tak nie codziennie. Wyobraźcie sobie, co po powrocie mówicie pracodawcy. Potrzebowałam być sobą. A mając dzieci pod opieką? Nie płacz już, mamusia musiała odpocząć, nazbierałam ci liści/szyszek/kamieni.

◊ popłakać

Jeśli chcę, to płaczę. To całkiem naturalna potrzeba człowieka i płeć nie ma z tym nic wspólnego, jakkolwiek nie chciałabym, aby mój facet był beksą. Nie wydaje mi się to seksowne, ale to zapewne kwestia gustu. Raczej też nie szlocham ni z tego, ni z owego, by nie powodować konfuzji u ewentualnych świadków.

◊ obejrzeć romansidło

Oglądam, nie pytając nikogo o zdanie. Tak na marginesie: ciekawe, czy autorka posta na co dzień ogląda wyłącznie kino moralnego niepokoju i stąd jej rozterka?

◊ wykrzyczeć, co czuję

Tu podobnie sprawa ma się jak z płaczem. Sądzę, że wydawanie z siebie głośnych dźwięków jest naturalną potrzebą człowieka. Ale znowu: nie gdzie, kiedy i co popadnie, bo można przerazić otoczenie, co gorsza małoletnie dzieci lub zostać posądzoną, dość zasadnie zresztą, o postradanie zmysłów. Poza tym może to być oznaką braku manier, ale teraz, zdaje się, bycie dobrze wychowanym jest passé.

Myślę, że fajnym rozwiązaniem jest śpiewanie. Nie szkodzi, że nie umiecie. Mnie pani od chóru w podstawówce kazała zagłuszać, czego nie omieszkała mi zdradzić życzliwa koleżanka. A ja, powodowana dziecięcą ufnością, śpiewałam, ile sił w płucach. Potem przeszła mi ochota. Dorosłam w przekonaniu, że nie umiem śpiewać, tańczyć i że ogólnie jestem ciamajdą. Nie pozostało mi nic innego, jak budować image intelektualistki: książki, rozmowy o nich (zazwyczaj nudne), okulary, dym papierosowy, wątli amanci (nudni zawsze). Teraz w moim życiu zapanowała względna równowaga, jakkolwiek chyba bardziej ekscytuję się moimi mięśniami i względnie sprawnym ciałem niż snuciem dywagacji na jakikolwiek temat.

◊ nie mieć na nic ochoty

Nie mam ochoty tego komentować.

◊ zjeść coś niezdrowego mimo bycia na diecie

Albo jestem na diecie, albo jem, co chcę. Ja nie jestem i nie zamierzam, jednak tu jest albo-albo. Jeśli coś postanawiam, robię to i wszystko w temacie. Pewnym rozwiązaniem jest niczego nie postanawiać, ale to, moim zdaniem, droga na skróty. Dobrze jest czasem coś sobie postanowić, byle mającego szansę na realizację.

Zawsze było dla mnie abstrakcją czynienie z siebie niewolnicy czegokolwiek. Nie żebym uważała się za szczególnie wolną, na to chyba jestem zanadto rozgarnięta.

 

Gorset na własne życzenie?

Zawsze było dla mnie abstrakcją czynienie z siebie niewolnicy czegokolwiek. Nie żebym uważała się za szczególnie wolną, na to chyba jestem zanadto rozgarnięta. Ale, właśnie mając świadomość licznych ograniczeń, wynikających z rozmaitych powodów i kontekstów, coś sobie dokładać na własne życzenie – nie, to nie dla mnie. Mam na myśli nie tylko rzeczy błahe jak dieta, ale gorsetem nieoczekiwanie mogą się stać wyimaginowane bądź opacznie rozumiane potrzeby. Niemożność ich realizacji to prosta droga do frustracji. Chyba najważniejsze jest, by nie mylić swoich rzeczywistych potrzeb z oczekiwaniami innych. Zawsze potrzebowałam być sobą. Tylko tyle i aż tyle.

 

A kto miał cię spytać?

Kiedyś wprawiłam moją przyjaciółkę w prawdziwe osłupienie, dzieląc się z nią moim, w tamtym okresie nader nurtującym mnie, problemem. Tonem, jak mniemam, żarliwym i cokolwiek żałosnym, wypaliłam, że nikt mnie nie pytał, gdy skończyłam studia, czy chcę od razu zostać matką, żoną i mieć rodzinę. Nigdy nie zapomnę zdumionego spojrzenia i odpowiedzi, której trudno odmówić słuszności: „A kto miał cię spytać?”

No właśnie: KTO?

Zmierzam do tego, że często nasz los układa się z automatu, jest wypadkową cudzych oczekiwań, które bierzemy za własne, powszechnie akceptowanych wzorców, rodzinnej presji, a nie realizacją WŁASNEGO planu lub marzenia.

 

Ambiwalencja, kastracja i ekwilibrystyka

Chciałabym myśleć, że dziś sprawy się mają inaczej. Jednak „potrzeby” z listy mogłyby dowodzić czegoś innego. Mianowicie tego, że kobiety wciąż są ponad miarę obciążone, może teraz nawet bardziej niż w czasach naszych babek, bo znajdują się w rozkroku między pragnieniem rozwoju a byciem matką. Pogodzenie tych dwóch sfer, spełnienie się w nich wymagało ode mnie nie lada umiejętności logistycznych i ekwilibrystyki na wielu polach. Priorytetem zawsze było macierzyństwo, To był piękny, najważniejszy, nierzadko niełatwy, czas. Dziś jednak mogę mówić o spełnieniu i nieważne jest, dlaczego się tak zadziało i że nikt mnie nie spytał, czy chcę.

Myślę też o skutkach samodzielności i samowystarczalności kobiet. Dziś wiele z nich deklaruje, że nie potrzebuje mężczyzn. Często w wypowiedziach kobiet pojawia się też smutna konstatacja, że dzisiejsi mężczyźni są mentalnie wykastrowani. Wiele mówi dosadność tego sformułowania. Od dawna odnoszę wrażenie, że obie płcie, zarówno mężczyźni, jak i kobiety tkwią w głębokiej ambiwalencji w kwestii własnych pragnień i przypuszczeń, czego się od nich oczekuje oraz, co znamienne dla naszych czasów, przekonania (uparcie, czasem wręcz obsesjonalnie, budowanego na podstawie świata wykreowanego w mediach społecznościowych), że inni żyją lepiej, fajniej, nie bywają zmęczeni czy sfrustrowani. (JAK BYĆ DOSKONAŁĄ NIEDOSKONAŁĄ: http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=4967).

 

Podstępny paradoks

Spodziewam się, że autorka tej „listy potrzeb” miała jak najlepsze intencje. Ubolewam jednak, że kobiety muszą upominać się o rzeczy oczywiste. Wciąż zdumiewa mnie fakt, że postrzegają je jako prawa, których muszą się domagać. Widzę w tym pewien podstępny paradoks. Postępując tak, same się deprecjonują, stawiają się niżej, w pozycji kogoś o mniej znaczącej randze. Ktoś powie, że to się nie wzięło znikąd i że to skutek wielu lat dominacji mężczyzn. Z pewnością jest to nie bez znaczenia, ale nie wydaje mi się zasadne nadmierne przywiązywanie się do tej myśli.

Dziewczyny! Czy facet sporządza listę swoich potrzeb, zanim zwali się na kanapę, włączy sobie mecz, podczas którego głośno porykuje, pożera coś niezdrowego i pije piwo, nie dbając o kalorie? Zróbcie doświadczenie: spytajcie swojego, albo jakiegokolwiek innego, mężczyznę, jaka jest jego lista potrzeb. A jeśli któraś z Was ma naturę badaczki, chce pójść dalej, niech go dopyta, czy potrzebuje wykrzyczeć, co czuje. Polecam jednak – powodowana kobiecą solidarnością – nie zadawać tych pytań podczas meczu.

Udostępnij
Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

BRAK KOMENTARZY

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ