Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury
 

NIE JESTEM PRZEZROCZYSTA

O co chodzi z byciem – lub nie – przezroczystą?

Pierwsza rzecz i właściwie kluczowa: czy ktokolwiek słyszał, żeby jakiś mężczyzna żalił się światu, że jest przezroczysty? I na tym pytaniu można by było zakończyć jakiekolwiek dywagacje na ten temat.

(Ale po co byłby ten wpis?)

Ja nie jestem przezroczysta, bo tak postanowiłam. Jak również to, że przede wszystkim to ja sama mam się widzieć (w każdym znaczeniu tego słowa), a nie oczekiwać dostrzegania przez innych. Nie oznacza to, że kwestionuję upływ czasu. Spoglądam do lustra i widzę, nawet bez okularów, niezbite dowody rzeczonego upływu. Nie chodzi też jedynie o zewnętrzną powłokę – mam świadomość przemijania. Może właśnie dlatego nie ma we mnie zgody na przezroczystość, która przede wszystkim jest po prostu stanem umysłu.

Chcę, by ten pozostawał otwarty, lubię czuć zadowolenie z życia, być z ludźmi, którzy są dla mnie ważni i dla których ja jestem ważna. Już nie mam czasu ani ochoty na relacje, w których czuję się znudzona, smutna, zdegustowana, czy właśnie – przezroczysta oraz na te, w których nic nie czuję. Sadzę, że to, jacy ludzie są najbliżej nas, jest cenną informacją, co o sobie myślimy, jak się traktujemy. Rezygnacja z jakiejś relacji, zwłaszcza długoletniej, z pewnością wiąże się z goryczą, ale zazwyczaj przynosi ulgę.

Lubię własne towarzystwo, bo lubię siebie, nie nudzę się ze sobą. Tworzenie relacji z samą sobą jest ekscytujące, to niekończący się proces, który wciąż przynosi coś nowego. I bez wątpienia wyraźnie mówi, czego szukam, budując więź z innymi.

Ja nie jestem przezroczysta, bo tak postanowiłam. Jak również to, że przede wszystkim to ja sama mam się widzieć.

Dlaczego to właśnie kobiety podejmują temat „przezroczystości”? Otóż dlatego, że wciąż swoje poczucie wartości uzależniają od tego, co o o nich myślą inni i to wcale niekoniecznie mężczyźni. Mało tego, nie zawsze chodzi o wygląd, utratę urody, czy atrakcyjność. Bardzo często kobiety ukierunkowują swoją energię na zaspakajanie potrzeb innych, perfekcjonizm, bycie najlepszą.

Mam duże osiągnięcia w tej materii – ani się nie chwalę, ani nie żalę. Jak wiele innych kobiet jestem beneficjentką splotu wielu okoliczności, wyborów, które w danym momencie uważałam za słuszne. Niczego nie żałuję. Nie widzę sensu patrzenia wstecz. Jeszcze tyle przede mną!

Mężczyzna zaś, stwierdzam to z niejaką zazdrością, nawet nie będąc Adonisem, nie mając nic ciekawego do powiedzenia czy zaoferowania, często po prostu nic nie robiąc, nie traci rezonu i jest z siebie zadowolony.

Wygląda na to, że właśnie w ten sposób dotarłam do clou: zawsze chodzi o to, by mieć sobie samej coś ciekawego do powiedzenia oraz zaoferowania, czuć zadowolenie i nie tracić rezonu.

Tego, Dziewczyny, życzę Wam i sobie!

Udostępnij
Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

BRAK KOMENTARZY

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ