Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury
 

I PŁYNIE SIĘ DALEJ

PO 49, PRZED 51

Mając w perspektywie okrągłe urodziny, na różne sposoby starałam się do nich ustosunkować.

Zaczęłam oswajać tę, imponującą bądź co bądź, liczbę, wypowiadając ją raz po raz z różną intonacją i siłą głosu. Szept od razu wykluczyłam – zabrzmiało to, jakbym się wstydziła, a przecież ostatecznie nie ma powodu. Wywrzaśnięcie mojego wieku też okazało się chybione: były w nim pretensja i prowokacja. Spróbowałam ciepło, jak do dzieci na zajęciach. Poczułam się jak babcia opowiadająca bajkę i nawet przez chwilę rozważałam kupno fotela bujanego. No to seksownie. Masakra.

Postanowiłam poszukać odniesienia w literaturze, nie bacząc, że uporczywym skojarzeniem jest ponury Kłapouchy stojący samotnie na brzegu rzeczki.

Zaczęłam ambitnie: sięgnęłam po Słownik symboli. A tam, jakże się rozczarowałam, nic nie znalazłam. Do głowy przyszło mi jedynie „czterdzieści i cztery”, a to już zamierzchła przeszłość!

Nieoczekiwanie z odsieczą przyszła mi Wikipedia (po którą zresztą nawet nie trzeba sięgać, co w moim wieku ma pewne zalety). Przeczytałam, że „50 to liczba po 49, a przed 51”. I to, nie wiedzieć czemu, jakoś mnie uspokoiło.

50, półwiecze (wypowiedziane w miarę rześko i dość spokojnie) – w sumie to, jak mawiał wcześniej przywołany Kłapouchy, imponujące. Trochę się trzeba było natrudzić, nierzadko z całkiem niezłym efektem. Po prostu żyłam i to było fajne. Stąd wiem, co chcę robić w przyszłości.

LUBIĘ WSPIERAĆ SIEBIE

WOKULSKI, WALLANDER I DORY

A’propos poszukiwań w literaturze i, tym razem, filmie: moi ulubieni bohaterowie to Wokulski, Wallander i rybka Dory. Realista (niewesoły), pesymista i optymistka (niepoprawna). Na wszelki wypadek do tej pory nie roztrząsałam, co ten zestaw o mnie mówi. O panach kiedy indziej; motto Dory, małej rybki o wielkim sercu i krótkiej pamięci, że „mówi się trudno i płynie się dalej’ jest mi nadzwyczaj bliskie. Ale, jak wiadomo, nic nie jest takie, jakim się wydaje.

ŻEBY SIĘ DOWARTOŚCIOWAĆ

Niedawno znajoma powiedziała, że zazdrości mi odnalezienia pasji w dojrzałym wieku. Bo ona zanadto poświęciła się pracy i teraz tego żałuje. Nota bene kilka lat wcześniej wyraziła się o tej samej pasji z dużą pobłażliwością. „Niektórzy potrzebują się dowartościować’ – orzekła wtedy, nie zadając sobie, choćby w minimalnym stopniu, trudu, aby ukryć zadowolenie i wyższość. Sądzę, że o tym nie pamięta. Nie obeszło mnie to specjalnie, bo czułam, że pasja i ja mamy rację.

Czas jednak z wdziękiem, a może i bez wdzięku, weryfikuje poglądy (nie tylko). No i nie ma zwyczaju czekać: odkładanie życia na później raczej się nie sprawdza.

Dzieci odchodzą, mężczyźni są albo ich nie ma, z takiego czy innego powodu. Zresztą trudno jest mi wyobrazić sobie uczynienie z bliskich celu swojej egzystencji – dla dobra wszystkich zainteresowanych.

A w kwestii dowartościowania się: nie mam wątpliwości, że wszyscy go potrzebują i szukają w ten czy inny sposób. Taki, dzięki któremu nie tylko ja bywam zadowolona, wydaje się całkiem niezły.

DOWARTOŚCIOWANA

TO TYLKO LICZBA?

Pewien kolega podzielił się ze mną refleksją, że kobiety są atrakcyjne mniej więcej do trzydziestki. Podczas tych sympatycznych wynurzeń nie przestawał gapić się w mój dekolt, który bez wątpienia jest moim rówieśnikiem.

Kolega jest dla mnie, odkąd sięgam pamięcią (wciąż nad wyraz sprawną) tak aseksualny, że jego wyznanie kompletnie mnie zaskoczyło. Naprawdę tego nie chciałam, ale swawolna wyobraźnia na moment kazała mi zobaczyć go w sytuacji dotąd niewyobrażalnej, egzotycznej do tego stopnia, że nawet nie zdążyłam poczuć absmaku. Nawet wydało mi się to dość zabawne. Tymczasem chyba nie umiałam ukryć tej lawiny emocji, najwyraźniej opacznie zinterpretowanych, bo usłyszałam piskliwe: „Ale masz piękne oczy!” No, pisk na pewno nie jest tym, co mnie rozpala.

Do pisku dodajmy łysinkę przywodzącą na myśl wysepkę z palmami (tu są nimi kępki siwych włosów), cienkie nóżki dźwigające okazały korpus będący trofeum z siłowni i, voilá, oto jest, mężczyzna marzeń każdej kobiety, niezależnie od wieku. Czasem, a’propos oczu, pogarszający się wzrok bywa błogosławieństwem (odkryłam, że w czytniku rozmiar czcionki może wynosić 40 punktów, więc jestem wyluzowana).

Ad rem: jako kobieta dojrzała i mądra nie mam cienia wątpliwości, że zewnętrzna powłoka (dotyczy to obu płci) nijak ma się do uroku osobistego. Lubię mężczyzn łagodnych i czułych, nawet mogą mieć niewielki brzuszek, jeśli umieją słuchać.

Wiem również, że nigdy nie będę przezroczysta.

WIADOMO!

Tagi wpisów
Udostępnij
Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

BRAK KOMENTARZY

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ