Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury

JEDEN

15 MARCA 2020R.

Natura drwi sobie z naszych lęków, obaw, z naszych spraw. Nie łudźmy się: z nas też sobie, szczęśliwie dla nas, nic nie robi.

Podczas porannego spaceru, z każdym krokiem i oddechem, czułam się coraz bardziej zadowolona i przez moment zastanawiałam się, czy to aby nie niestosowne; może powinnam się ponuro wlec, a nie mknąć sprężyście (pilates!) i (niemal) beztrosko?

Piękno nacierało na mnie zewsząd, niecierpliwe i bezlitosne. Wydało mi się to bardzo krzepiące.

http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=5210

DWA

30 SIERPNIA 2020R.

Codziennie wieczorem chodzimy do teatru. Na widowni jesteśmy tylko we dwoje: M. i ja. Zasiadamy na drewnianych fotelach tuż przy oczku wodnym. Zawsze jesteśmy przed czasem, aby przypadkiem nie spóźnić się na spektakl. Sądzimy bowiem, że, jakkolwiek codziennie grane jest to samo, strata byłaby nie do przecenienia. Poza tym cenimy sobie – przeważnie – pewne zasady. Dlatego siedzimy w milczeniu, przecież w teatrze się nie rozmawia. Milczenie nas nie deprymuje. Patrzymy, skracając tym samym czas oczekiwania, jak zmienia się kolor nieba nad górami. Na afiszu codziennie widnieje ten sam, jednak nigdy nie jest tak samo, jakkolwiek niezmiennie spektakularnie i zachwycająco. Kurtyna się podnosi: oglądamy zachód słońca.

http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=5983

TRZY

23 PAŹDZIERNIKA 2020R.

Byłam z przyjaciółką na spacerze. Wesoło gawędziłyśmy o przemijaniu, półwieczu, syndromie opuszczonego gniazda, niefortunnych wyborach i, wiadomo, nie-przezroczystości. Wesoło, bo wreszcie zrobiło się wyczekiwanie pięknie. Wokół nas spacerowały tłumy, ludzie pili kawę, grali w piłkę w grupach z pewnością liczących więcej niż pięć osób. Czułam się trochę jak we śnie, jakby park był bańką, a poza nią toczyło się to prawdziwe, dziwne, napawające zdumieniem, niepokojem, życie.

Ad rem jednak: przypomniało mi się, że kiedyś znajoma, nieco starsza ode mnie, podczas rozmowy o wyższości piękna wiosny nad pięknem jesieni, tudzież odwrotnie, skonstatowała, iż ja jestem wciąż młoda, skoro wybieram jesień. To było fajne, jak i to, że była starsza ode mnie.

Prawdę rzekłszy, jakoś specjalnie o jesień życia nie prosiłam, skoro o wyborach mowa. I tą refleksją podzieliłam się z przyjaciółką, a potem doznałam iluminacji, wciąż nieadekwatnie optymistycznej do otaczającej rzeczywistości: to nie jesień życia, to dojrzałe lato.

CZTERY

31 STYCZNIA 2021R.

Śnieg sprawia mi sporo radości. Przede wszystkim dlatego, że stało się jaśniej. Wieczorem widok płatków fruwających – z niezmąconym spokojem – tuż pod uliczną latarnią przywołuje przyjemne reminiscencje z dzieciństwa. Nostalgia działa kojąco. Wiele lat temu, podczas podobnych zim, szłam z Ojcem na sanki. Na tę okoliczność Jan zakładał kalesony, którymi z reguły gardził. Siadałam na przodzie sanek, On z tyłu, wielki i dający pewność ekscytującej zabawy i bezpieczeństwa. W tamtych czasach starsi chłopcy pruli na chałupniczo sporządzanych tzw. „bobslejach” i, zdaje się, szczególną przyjemność sprawiało im rozjeżdżanie niezdarnie gramolących się dziewczynek. Tymczasem znowu nastała złota era górki PaFaWag: to niepozorne wzgórze, na co dzień mekka wagarowiczów, zakochanych i właścicieli psów, nieoczekiwanie zyskało rangę ośmiotysięcznika.

Tegoroczna zima to najbardziej spektakularne wydarzenie ostatnich miesięcy. To szansa, by nie zagnieździć się w marazmie, nie utknąć w apatii.

Biel, zapewne przez tę jasność, budzi przyjemne uczucia: radość właśnie, nadzieję i wdzięczność. Widzę w niej prostotę i porządek, zupełnie niewymuszoną kompilację rozumu i duchowości.

Jest trochę niczym bajka, której zakończenie wcale nie jest wyczekiwane, bo chce się jej słuchać bez końca. Bo jest bajką.

 

Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.

A. Camus

Tagi wpisów
Udostępnij
Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

BRAK KOMENTARZY

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ