Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury

Teresa nazwę swoich ulubionych perfum wypowiadała z namaszczeniem i dumą. „Soir de Paris” – uroczyście wzdychała. „Wieczór w Paryżu” – dodawała gwoli wyjaśnienia, jakby było oczywiste, że jakiekolwiek dodatkowe tłumaczenie jest zbyteczne, a jego oczekiwanie daremne.

Nie miewała tych perfum zbyt często, zapewne tym bardziej były dla niej synonimem eleganckiej, subtelnej kobiecości.
Bez trudu przypominam sobie kształt buteleczki i zapach, który pozostawał na długo po jej opróżnieniu. Pamiętam go doskonale, jest w nieustannej gotowości, by wzniecić wspomnienia. Najbardziej wyraźne jest to z wakacji na kempingu z rodzicami: Teresa głaszcze mnie po głowie i cierpliwie czeka, aż zasnę, co nie jest takie proste, bo „Muminki” jakoś nie podziały na mnie kojąco.

(Szczerze rzekłszy, nie za bardzo dziś rozumiem, dlaczego czytałam tę książkę własnym dzieciom; wybałuszone oczy mojego pierworodnego raczej nie dowodziły, że beztrosko odpływa w objęcia Morfeusza.)

Głaskanie jest przyjemne, to jasne, ale to szczególnie: czuję perfumy, woń się oddala i przybliża, otula mnie, może jestem nieco odurzona, ale nie na tyle, by nie pamiętać do dziś szelestu zbyt mocno wykrochmalonej białej pościeli, topografii domku, śmiechu dorosłych za ścianą i lasu wokół.
Zapach „Soir de Paris” to klucz do tego wspomnienia otwierający wielokrotnie wiele zamków: tęsknoty za mamą i dzieciństwem, przeświadczenia, że bywało całkiem beztroskie, zapomnienia zadr. Czas wygładza kontury wspomnień, z łatwością mu na to pozwalam.

Czas wygładza kontury wspomnień.

Ludzką pamięć tworzy to, co dostarczają zmysły. Wśród nich wyjątkową rolę odgrywa węch, bo bardzo często powoduje nagły przypływ emocjonalnych wspomnień.
Kiedy zapach dostaje się do nosa, przebywa drogę poprzez nerw językowo-gardłowy i opuszkę węchową, która pomaga mózgowi rozpoznać i wyczuć dany zapach. Opuszka węchowa to część układu limbicznego, czyli układu struktur korowych i podkorowych mózgu biorących udział w regulacji zachowań i stanów emocjonalnych. Ma ona dostęp do ciała migdałowatego, czyli ośrodka mózgowego układu limbicznego, który odgrywa kluczową rolę, jeśli chodzi właśnie o emocjonalne wspomnienia.
To bliskie powiązanie i współzależność pomiędzy opuszką węchową a ciałem migdałowatym jest według naukowców jedną z przyczyn, która wyjaśnia, dlaczego zapach budzi wspomnienia, którym często towarzyszy nostalgia i które nierzadko wzruszają. Najprościej rzecz ujmując, zapach dociera do części mózgu odpowiedzialnej zarówno za emocje, jak i pamięć.
Najbardziej w tym podoba mi się pewien paradoks: nawet nieprzyjemny zapach może wywołać błogie wspomnienia (rzecz jasna, bez przesady: nie bezsprzeczny smród, fetor, czy odór).

Nie znoszę mleka i nie wiem, co było pierwsze: niechęć czy gęsty, oblepiający smrodek wydobywający się z małych buteleczek po śmietanie, w których dawano nam mleko, gdy byłam w szkole podstawowej. Ostatecznie jednak myślę z rozczuleniem o tych siermiężnych czasach, dzieciństwie, szkolnym fartuszku z białym kołnierzykiem ozdobionym małym kwiatkiem naszytym przez Teresę. Ohydny (bo „plastikowy” – to słowo mówiła z odrazą) fartuszek zapragnęła ożywić, mały, niepozorny kwiatek z pasmanterii na Jemiołowej stanowił wyznanie miłości w naszym idiolekcie, są przecież słowa, które więzną w gardle, i niezaprzeczalny dowód wstrętu do wyglądania-tak-samo-jak-inni. Trudno rozstrzygnąć, co było silniejsze i czego z kolei dowodem były moje (liczne!) szydełkowe wdzianka, to akurat dość traumatyczne wspomnienia.

Wakacje u dziadków zaczynały się zawsze według tego samego rytuału. Na stacji czekał na mnie mój dziadek. To był okazały, rosły mężczyzna, a i tak zdawał się jeszcze wyciągać, by lepiej ogarnąć wzrokiem tłuszczę wylewającą się z pociągu i żeby przypadkiem nie przegapić ukochanej wnuczki (czyli mnie). W rodzinnym miasteczku Jana wszędzie było blisko, szliśmy więc na piechotę. Furtka zawsze skrzypiała tak samo, otwieraliśmy ją i wchodziłam do świata, którego już dawno nie ma. Jednak zapach aksamitek, nie bez powodu zwanych śmierdziuchami, niezmiennie zaprasza mnie do odbycia tej podróży raz jeszcze: z dworca, przez furtkę, do starego domu, spokoju, stałości. Przez lata tam właśnie spędzałam jeden miesiąc wakacji. To wtedy odkryłam względność czasu: dlaczego z koleżankami na podwórku godzina mijała niezauważenie, a tu zdawała się nie mieć końca? Paradoks goni paradoks: bywało, że niewymownie wręcz się nudziłam, rozpaczliwie odliczałam godziny, a dziś wspomnienie domu dziadków jest kwintesencją błogostanu. Czuję więc zapach babcinej zupy, poziomek, wody do mycia naczyń, ciasta drożdżowego, pomidorów, wilgotnej piwnicy, świeżo skoszonej trawy.

(Gdybym nieprzerwanie czuła ten ostatni wraz z wonią kawy, zapewne byłabym w nieustannej euforii. )

Często jakiś zapach powoduje uczucie bliskie déjà vu (déjà senti?), bywa, że nawet nie uda się go przypisać jakiemuś wydarzeniu, ale chwila wystarczy, by przyjemnie połechtać pamięć. Zazwyczaj jednak w codziennej zawierusze niezwłocznie o tym… zapominamy.

Wiecie, czym to pachnie? Uzasadnionym podejrzeniem, że świat byłby piękniejszy, życie łatwiejsze, gdyby ludzie sobie wąchali na szczęście.

http://www.biomedical.pl/psychologia/dlaczego-zapachy-przywoluja-wspomnienia-a7325.html

Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

BRAK KOMENTARZY

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ